niedziela, 15 listopada 2020

listopad

 Witajcie!

Jestem, żyję. Nadal mam popsuty laptop i raczej go szybko nie naprawię. Czytam was codziennie ale korzystanie z bloga na telefonie jest dla mnie zbyt skomplikowane. Cieszę się, że jesteście, piszecie i walczycie. Cieszę się, że wróciłaś koktajlowa :) 

Co u mnie? Od trzech tygodni jestem na diecie 1600 kcal. W każdym tygodniu chudłam 600 g, czyli książkowo. W zeszłym tygodniu kupiłam rowerek stacjonarny, magnetyczny. Był to dla mnie wydatek ale mam nadzieję, że się opłaci. Wczoraj waga pokazała równo 70 kg. Od szpitala schudłam 3 kg. Mam nadzieję, że jak pojawi się 6 z przodu to pójdzie z górki. 

Pamietajcie, że nawet jak nie komentuję to jestem z wami na bieżąco. Postaram się oczywiście być aktywna. Trzymajcie się! 

sobota, 25 lipca 2020

#powrót

Hej!
Wracam po długiej przerwie. Moja nieobecność była spowodowana nawrotem choroby. Spędziłam  dwa miesiące w szpitalu. Podawali mi tam nowe leki, między innymi olanzapinę, po której się tyje. Kiedy mnie przyjmowano ważyłam 65 kg a przy wypisie już 73 :/ Jestem załamana tym faktem, ale z drugiej strony jestem w miarę  stabilna. Zaraz po wyjściu ze szpitala umówiłam się na wizyt e do mojego lekarza i odstawiliśmy ten lek na coś, co nie wpływa na wagę. Wróciłam do diety. Najpierw 1600 kcal a aktualnie 1500 kcal. Schudłam jeden kilogram dopiero :/ Zaczęłam chodzić na siłownie, dokładnie trenuje sobie spokojnie na bieżni. Nie mam super kondycji, ale znalazłam fajny program treningowy dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z bieganiem. Na razie wkręciłam się ale też jestem na zwolnieniu (wracam do pracy na początku sierpnia), więc nie wiem jak to będzie, gdy wrócę do pracy. Czy będę miała siłę wstawać rano, żeby pójść na trening? Albo po pracy? Zobaczymy, muszę się postarac, wszystko w moich rękach. Wiem też, że muszę zadbać o moje zdrowie psychiczne, żeby nie wracać ciągle do szpitala. Odświeżyłam też rower, mam nadzieję, że będę miała siłę, żeby jeździć rowerem do pracy.
Trudno mi się wraca na terapię. Czuję, i terapeutka też tak uważa, że zrobiliśmy, niestety, krok w tył w terapii. A zaraz terapeutka idzie na urlop.
Nie wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem. Wracam do odchudzania, może to zajmie mi trochę mysli.
Laptop całkiem już padł, ma swoje lata, więc i prawo do tego. Będę pisała mniej, ale wasze blogi czytać regularnie, to daje mi motywację.
Trzymajcie się ciepło!

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

3/14

To mój trzeci dzień diety 1500 kcal. Na razie idzie mi dobrze. Staram się jeśc produkty, które łatwo przeliczyc na kalorie.

Dzisiejsze menu:
banan 116 kcal
Mirinda Orange 102 kcal
Jogurt Activia 193 kcal
kasza gryczana z sosem pieczarkowym 509 kcal
Jajecznica z 4 jajek + kiwi 571 kcal

Razem: 1491/1500

sobota, 4 kwietnia 2020

1500 kcal

Hej!
Jak wiecie ostatnio (jak wiele osób) nie mam zbyt dużo rzeczy, które mnie zajmują, więc jeszcze raz próbuję z dietą i liczeniem kalorii. Tym razem stawiam na dietę 1500 kcal i startuję z wagą 65 kg. Zaczynam już dzisiaj. Jeśli po 2 tygodniach waga nie będzie spadała to zacznę obcinac kalorie, tak żeby znaleźc jakieś optimum dla organizmu. Oczekuję od tej diety wolnego ale sukcesywnego spadku wagi. Zadowolę się 2 kg na miesiąc. Raczej nie planuję już wracac do głodówek, bo to jest wyniszczające dla organizmu a nie ma po tym spektakularnych efektów a po powrocie do normalnego jedzenia kg znowu lecą w górę. Postaram się wrzucac codzienne bilanse. Niestety dzisiaj zaczęłam z "grubej rury", bo na śniadanie zjadłam dwa gofry, które po przeliczeniu okazały się bardzo kaloryczne. Będę jeszcze edytowała tego posta, bo jeszcze nie rozplanowałam co będę jadła do końca dnia. Dieta jest podzielona na 14-dniowe cykle. Po każdym cyklu będę odnotowywała wagę, a więc koniec z codziennym ważeniem.


Bilans:
dwa gofry z mąki kokosowej i pszennej 617 kcal
Mirinda 330 ml 102 kcal
Pierogi z malinami 200 g 500 kcal
twaróg chudy z łyżką śmietany i 2 łyżeczkami cukru 303 kcal

Razem: 1522/1500


niedziela, 29 marca 2020

#kwarantanna

Chyba popsuł mi się czytnik książek. Oczywiście nie mogło byc lepszego momentu tylko okres kwarantanny. A miałam takie plany czytelnicze. Wiele rzeczy ostatnio się sypie a problemy wracają jak bumerang. Dotyczy to także terapii. Co z terapeutką znajdziemy rozwiązanie, żeby się spotykac to zaraz te nowe mozliwości są blokowane jedne po drugich. I do tego stopnia, że ostatecznie musiałyśmy się przenieśc na skype. Bo nawet prywatnie nie może się spotykac z pacjentami. Oczywiście to wymysł MZ. Na razie taka sytuacja będzie się utrzymywała przez dwa tygodnie. Co będzie dalej tego nikt nie wie.
Nie wiem, co ze sobą począc. Nie lubię chodzic do pracy ale dobrze, że ta praca jest, bo w domu bym zaczęła świrowac. I to tyle. Upiekłam gofry, ale nie miałam z czym zjeśc, więc poszły tak na sucho.

sobota, 21 marca 2020

sobota dzień kota

Ale się nasprzątałam dzisiaj a to jeszcze nie koniec. Znowu trochę odżyłam. Mam sporo energii. Powiem wam, że wyklarowała się sytuacja z terapią. Terapeutka obeszła system i nadal możemy spotykać się face to face. To jest w niej wspaniałe, że walczy o nas. Jestem już 5 lat w terapii. Sporo.

Mało mam aktywności. Poza pracą praktycznie nic a takie miałam plany przed epidemią. Teraz została mi praca i spacery do sklepu i z powrotem. Nic szczególnego mnie nie zajmuje dlatego w wolnym czasie zazwyczaj przeglądam internet i czytam wasze wpisy. Odeszłam od systemu liczenia kalorii. Chciałam się odchudzić basenem ale zostałam uziemiona. Zrobi się trochę cieplej to zacznę jeździć do pracy rowerem a mam daleko, więc to też będzie ładny trening. Czekam tylko na unormowanie się temperatury. W zakresie diety próbuję tylko jeść odpowiednio zbilansowane posiłki. Unikać przejadania się i jedzenia słodyczy. Raz wychodzi lepiej, innym razem gorzej ale nie miałam napadów jedzeniowych do tej pory. Chodzimy teraz raz w tygodniu na większe zakupy.
Chciałabym kupić urządzenie do wypiekania chleba ale mój K. jest sceptycznie nastawiony. Właściwie mamy te same wątpliwości czy faktycznie będzie używany czy tylko raz, dwa a potem leżeć w szafce.

To na tyle. Trzymajcie się ciepło.

niedziela, 15 marca 2020

#15

Zamknęli Poradnię, w której się terapeutyzuję. Oczywiście nikogo to nie obchodzi, że my też jesteśmy pacjentami i odgradza nas się od opieki medycznej, która jest nam niezbędna. I wszystko przez świrowanie z tym wirusem. Będę chodziła prywatnie do mojej terapeutki ale ona pracuje też w szpitalu i może się zarazić albo mieć kontakt z zarażonym a wtedy zostanie poddana kwarantannie i nie będziemy mogły się widywać. Zostaje możliwość kontaktu przez skype ale to wtedy nie jest terapia tylko utrzymywanie kontaktu. Jestem rozbita i rozhuśtana emocjonalnie z tego powodu. Wymiotowałam i mam drgawki. Jutro muszę iść do pracy i po chuj to wszystko.

sobota, 14 marca 2020

#14

Jedna z was zwróciłam uwage na swoim blogu, że to niezbyt fajne przedkładać dietę nad koronawirusa. Ale no właśnie. Zależy od stopnia lęku. Bo ja jestem daleko poza paniką i generalnie uważam, że wirus jest nie bardziej groźny niż grypa sezonowa a cała ta szopka jest nienormalna. I to takie dmuchanie balona przez rząd. 
Co nie oznacza, że w ogóle nie dbam nieco bardziej o higienę. W mojej pracy nie dostaliśmy żadnych płynów do dezynfekcji, więc taki zrobiłam sobie sama na bazie spirytusu i zmywam sobie biurko i klawiaturę w pracy. Kupiłam też płyn antybakteryjny. Każdy powinien przedsięwziąć takie kroki. I tyle. Naprawdę tyle wystarczy. 
Amen

środa, 11 marca 2020

#11

Jak już zebrałam się, żeby chodzić, kupiłam nawet nowy kostium, to zamknęli mi basen z powodu koronawirusa. Eh. Biednemu zawsze wiatr w oczy.
Dodatkowo odwołali zajęcia na uczelni aż do 14 kwietnia. Nie wiem z czego się cieszą Ci wszyscy ludzie z mojego roku jak to trzeba będzie odrabiać i jest opcja, że w wakacje! Albo co gorsza sesja będzie we wrześniu. Cudownie, bo ja wyjeżdżam we wrześniu na urlop.

***
Olcia, fajnie, że dałaś znak życia. Napisz gdzie Cię można znaleźć, bo lubiłam Cię czytać.

poniedziałek, 9 marca 2020

#9

Wstałam wcześniej, powoli szykuję się do wyjścia na basen a potem praca. Wczoraj kupiłam sobie nowy strój, jednoczęściowy, czarny z ciekawą fakturą. Bardzo mi do twarzy w nim. Przy kasie okazało się, że jest - 20 % na tekstylia, więc załapałam się na fajną zniżkę.
Teraz piję kawę i czekam, aż ziemniaki się ugotują. Zrobię na obiad ziemniaki z jajkami sadzonymi i trochę papryki jako dodatek. Powinnam zjeść śniadanie przed wyjściem ale nie mam apetytu. Po drodze kupię jakiś owoc, żeby zjeść po wyjściu z basenu a może nawet zjem w drodze.

Wczoraj miałam słaby dzień. Nie pod kątem jedzenia, z tym było ok. Chodzi o nastrój a raczej jak ja to nazywam zasoby energetyczne. W ogóle nie było we mnie życia. Przeleżałam całą niedzielę. Nawet naczyń nie pozmywałam a jest tego cała góra. Mój K. zrobił pranie, więc na mnie spadła kuchnia. Trzeba przyznać, że ostatnio jemu lepiej wychodzi dbanie o mieszkanie.

Moja elektroniczna waga pokazuje mi dzisiaj 64,9 (!). Makabra. W każdym razie chcę chodzić od dzisiaj na basen przez cały miesiąc i zważyć się dopiero ostatniego dnia marca. Co do jedzenia, zamierzam jeść w miarę lekko, bez słodyczy, więcej warzyw i białka. Unikać napadów głodu i nie przejadać się. Zobaczymy czy taki styl życia pozwoli mi chudnąć. Ile chciałabym ważyć? Maksymalnie 55 kg, ale z otwartą furtką na dalsze chudnięcie. Pierwszym moim celem jest 60 kg. I o to teraz będę walczyła.

***

W międzyczasie jak pisałam, udało mi się dokończyć obiad i spakować się. Dopijam kawę i poczytam co u Was słychać. Wszystkiego dobrego na początek tygodnia!




sobota, 7 marca 2020

#7 marzec

Poszłam w czwartek na basen. Pływałam zaledwie 40 minut a rano wstałam taka połamana. Bolały mnie wszystkie mięśnie. Moja kondycja jest w tragicznym stanie ale będzie tylko lepiej. Po weekendzie też się wybieram. Próbuję wprowadzić tę aktywność do stałego planu dnia. Problemem jest nadal jedzenie. Nie wiem co mam jeść, czego nie jeść. Wolałabym mieć jasno określone ramy. To lubiłam w diecie Dukana. Przynajmniej wiedziałam co mam robić.

Przed południem jedziemy do ikei. Mam nadzieję wyhaczyć jakieś fajne łóżeczko dla kotów.


środa, 4 marca 2020

#4 marzec

Mam wrażenie, że wypadają mi włosy. Wyczesuję ich bardzo dużo. Na szczęście mam burzę rudych włosów na głowie. Co nie znaczy, że nie opłakuję każdego straconego pasemka. Włosy to najbardziej lubiane przeze mnie element w wyglądzie. Muszę się lepiej odżywiać ale jak to zrobić przy odchudzaniu. Martwię się też, że przybieram na wadzę mimo, że nie pochłaniam na pewno tyle ile wynosi moje zapotrzebowanie. Chyba zaliczam jojo po kilkunastu tygodniach głodówki. Spakowałam się na basen. Idę jutro po pracy. Muszę odnaleźć tę przyjemność jaką mi dawało pływanie. Zwłaszcza, że jest coraz cieplej. Na śniadanie zjadłam dwa banany, na obiad kilka kotletów sojowych a teraz gotuję zupę krem z pomidorów i pieczonej papryki. Mam zamiar trzymać się postanowienia o lekkim jedzeniu i podjęcie w końcu tego wysiłku jakim jest pływanie. Nawet jak nie schudnę to będę miała ładniejsze ciało. Woda ujędrnia i wygładza skórę. Nie mogę już zwalać winny na leki, bo nie biorę już nic, co mogłoby wpływać na wagę. A, i zamierzam korzystać z sauny. Takiej przybasenowej, na której nie trzeba rozbierać się do naga.
Mam fajną pracę zaliczeniową na zajęcia z Diagnozy psychologicznej. Mamy przeprowadzić wywiad psychologiczny z możliwie najbardziej obcą osobą i dokonać jego analizy. Najpierw przećwiczę na koleżance z którą pracuję na właściwy wywiad wybrałam kolegę z pracy, z którym mam ograniczony kontakt. Może jak mi dobrze pójdzie to spróbuję złapać kogoś całkiem z ulicy. Właściwie nawet się dziwię, że oboje tak łatwo i chętnie się zgodzili. Jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać. Ale najpierw muszę się przygotować i odbyć trochę zajęć teoretycznych.
Do tego czasu muszę jednak skupić się na diecie. Po to w końcu powstał ten blog. Nie ma pieprzenia, że leki, że sesja. Pora wziąć się w garść. To ostatni dzwonek.



piątek, 28 lutego 2020

28#

Zdałam sesję poprawkową. Uf!. Wciąż na powierzchni. Rozpoczynam nowy semestr. Co prawda mam dzisiaj tylko statystykę. Pomijając ją, mam fajne zajęcia. Między innymi Diagnozę psychologiczną. Już zaczęłam czytac ksiązkę. Niestety ta statystyka jest w piątki o 15:40 a rano mam terapię także mam wolny dzień w pracy, tzn. urlop na te dni studiujące. Kiepskie rozwiązanie ale jedyne jakie znalazłam. Mogłabym odpuścic ten wykład ale podobno to trudny przedmiot a ja postanowiłam zdac sesję letnią w pierwszym terminie, bo we wrześniu lecę na urlop.
Odstawiłam jeden lek i teraz czuję się o niebo lepiej. Mam więcej energii, mniej śpię, dopisuje mi nastrój i mam czysty, rozjaśniony umysł.
Odpuściłam dietę keto. Nie byłam w stanie jeśc tyle tłuszczu. Muszę się przyznac, że waga poszła w górę. Aktualnie 64,5. Dramat. Jednak po wykładzie idę do sklepu i wieczorem będę gotowała zupę krem z pomidorów i robiła kotlety sojowe. Postanowiłam jeśc lekko, włączyc znacznie więcej warzyw do diety i białka. Miałam przez chwilę próbę włączenia mięsa do diety ale już nie jestem w stanie jeśc mięsa. Odzwyczaiłam się, tyle pracy poszłoby na marne i w mięsie teraz widzę tylko martwe zwierzęta, więc nie przechodzi mi przez gardło. Nawet nie mogę tego kroic, obrabiac itp. Muszę jednak poszerzyc swoje horyzonty wegetariańskie i odżywiac się mądrze zapewniając odpowiednią ilośc protein, węgli, tłuszczy etc.
Latam od wczoraj podekscytowana, chociaż nic się nie wydarzyło. Lubię te stany.
Terapeutka powiedziała rano, że są w terapii znaczne postępy. I podobno tak twierdzi też jej superwizorka. Dobra wiadomośc, bo mam naprawdę zrytą psychikę.
Nie miejcie mi też za złe, jeśli jeszcze nie dodałam waszych blogów do listy. Jak już wspominałam, mój laptop ma tempo żółwia i potrzebuję trochę czasu na ogarnięcie bloga.

Trzymajcie się!


poniedziałek, 17 lutego 2020

#17 keto

Przespałam się z myślą o diecie ketogenicznej i wstałam rano, zrobiłam zakupy i ruszam z dietą od dzisiaj. Na śniadanie jajecznica na maśle z boczkiem i pomidorami, a na obiad mam pieczonego łososia plus do tego pomidory z cebulką i śmietaną. Jeszcze nie wiem, co zjem na kolację. Chciałam kupic awokado, ale było niedojrzałe. Przemyślę to w pracy. 
I tak, postanowiłam też wdrożyc do diety trochę tłustego mięsa. Do tej pory to na pewno jadłam za dużo węglowodanów. Ale to tylko jako dodatek np. do jajecznicy. Głównie chcę się oprzec na rybach, jajkach, serze, awokdado i orzechach.

Lecę na kawę i uczyc się. Miłego dnia dla wszystkich!


niedziela, 16 lutego 2020

#16

Hej, chudzielce!
Nie zdałam dwóch egzaminów i będę miała poprawkę w najbliższą sobotę. Jestem zestresowana, bo nie wiem co zrobię jak nie zdam. Pierwszy raz w życiu nie zdałam egzaminów, a studiowałam już jeden kierunek i leciałam na 5.
Żeby sobie poprawic trochę humor czytam o różnych dietach. Wpadła mi w oko ketogeniczna. Już o niej słyszałam wcześniej ale nie zagłębiałam się w temat.
Kiedyś bardzo ładnie chudłam na diecie dukana. Mi bradzo odpowiadają takie diety, na których można jeśc dowoli nawet jeśli są to określone produkty. Nie muszę liczyc kalorii itp. O Dukanie też myślałam ale minusem jest to, że nie jem mięsa od roku, więc częśc produktów mi wypada. Mogłabym je zastąpic rybami. Ale z drugiej strony na ketogenicznej można jeśc i ryby i owoce, których mi brakowało Dukanie. Może warto spróbowac czegoś nowego.

Czytam o tej diecie głównie tu: https://olalalchf.pl/

Mam jeszcze tydzień na zastanowienie się, co z moją dietą dalej. Zobaczymy, a teraz idę sprzątac. Trzymajcie się waszych diet!

piątek, 7 lutego 2020

#7

Zostały mi dwa egzaminy, jutro i w niedzielę, ale ten najcięższy udało mi się już zdac, więc teraz musi byc już tylko lepiej. Dwa dni i będę mogła zając się dietą. Po weekendzie czeka mnie jeszcze załatwianie kilku spraw od rana, więc nie pójdę na basen, ale od 17 II (oczywiście jeśli nie będzie poprawek) wrócę na basen. Ale to tak na pewno wrócę na regularne pływanie. Potrzebuję schudnąc 8 kg, żeby czuc się dobrze, ale chciałabym zejśc tak do 47, a potem zobaczymy co dalej. Dwa lata wstecz udało mi się schudnąc ładnie na basenie, nawet jedząc normalnie. Nie obżerając się, ale jedząc normalnie. Wiadomo, że wiosną i latem jest łatwiej. Nawet chudnąc 2 kg na miesiąc, licząc od marca, zdążyłabym do czerwca. Przecież to nie jest nie do zrobienia!

Wszyscy Ci, co uporali się już z sesją, szczere gratulacje!


piątek, 31 stycznia 2020

#31

Wczoraj zjadłam opakowanie delicji. Po dwóch już nie miałam ochoty ale i tak zjadłam, a raczej, napchałam się, bo były. I tu się zaczyna dzisiejsza akcja. Poszłam na zakupy, wyprzedaże itp. I tragedia odbyła się w przymierzalni, nawet nie wtedy kiedy coś próbowałam na siebie włożyć, ale to co zobaczyłam w lustrze,a mianowicie wieloryba z celulitem. W domu tak płakałam, że głowa mnie rozbolała. Mimo to coś tam kupiłam, dwie bluzki do pracy i bieliznę, chociaż w domu okazało się, że mogłaby byc, większa, bo jest na styk. Nie lubię zbytnio użalać się nad sobą w sensie, że jestem gruba itp., kiedy jednocześnie nic z tym aktualnie nie robię. Ale prawda jest taka, że jestem brzydka i gruba. A jeszcze jakiś czas temu nosiłam s/xs.
W ogóle cały dzień beznadziejny. Rano byłam na terapii i dowiedziałam się, że NFZ zarządził limit sesji w terapii i wpadłam w taką histerię, że głowa mała. Jak zwykle zrobiłam z siebie kompletną, niezrównoważoną wariatkę, mimo że terapeutka podsunęła rozwiązania w tej sytuacji. Na pewno będę w tej poradni rok, a potem skorzystamy z alternatywnych opcji. Terapeutka twierdzi, że wpadam w paranoję, kiedy mam takie ataki histerii. Jak ja mam pracować po studiach w zawodzie jak nawet siebie nie ogarniam.


czwartek, 30 stycznia 2020

#30

Dawno mnie nie było!
Głównie dlatego, że mam tak starego laptopa, że trudno go włączyc i porusza się po stronach jak żółw, kiedy się zawiesza. Przechodząc do rzeczy: waga wciąż 63 kg. Utrzymuje się i to jest akurat dobra wiadomośc, że po długiej głodówce nie mam efektu jojo, jedząc normalnie. Na razie nie odchudzam się. Mam teraz sesję i bardzo się stresuję. Na szczęście udało mi się zaliczyc wszystkie przedmioty w pierwszym terminie, teraz tylko egzaminy. Zamówiłam sobie jedną książkę, mam nadzieję, że dojdzie na jutro, bo musze doczytac na niedzielny egzamin. W pracy wzięłam wolne na jutro i przyszły piątek, żeby się jeszcze pouczyc. Mówiąc szczerze, miałam ten semestr bardzo słaby, dlatego cieszę się z każdego zaliczonego etapu. Muszę zdac ten semestr, szkoda mi odpuszczac studia ze względu na chorobę. Chociaż po zmianie leku zaczęłam czuc się lepiej, nie mam problemu, żeby wstac rano a wcześniej potrafiłam spac do 11, a w weekendy cały dzień :o
Mama ma urodziny, nie jesteśmy ze sobą w dobrych kontaktach a raczej po wieloletnim kryzysie ale pewnie do niej zadzwonię. I tak jest lepiej niż było.
Czytam wasze blogi codziennie. Szkoda, że niektóre z was piszą raczej rzadziej niż częściej.
Tworzę listę blogów, które czytam. Jak kogoś pominęłam to proszę o zastawienie jakiegoś śladu a na pewno będę was systematycznie dodawac:)
Do diety planuję wrócic po zaliczeniu egzaminów. W marcu, o ile nie będzie śniegu i mrozu (na co się nie zapowiada) będę jeździła do pracy rowerem tj. godzina w jedną stronę, a rano po drodze wstąpię na basen. Niedawno jak próbowałam pływac to dawałam radę tylko 30 minut. Kiedyś przy lepszej formie nawet godzinę.
Postaram się pisac częściej i u siebie i u was. Trzymajcie się!


sobota, 18 stycznia 2020

#18

Mam dzisiaj urodziny. Dostałam z tej okazji dużą, pluszową ośmiornicę! Słodka jest ale też przedziwna. Pozwoliłam sobie zjeść też inaczej niż zwykle. Poszliśmy do mojej ulubionej pizzerii i zamówiłam pyszną bananową z carry. Nie pamiętam kiedy ją ostatni raz jadłam. Piłam też colę. Nie mam zbytnio wyrzutów z dwóch powodów: są moje urodziny i niestety ale w pewnym sensie odpuściłam sobie dietę. Tzn. nadal jem ryż i warzywa, owoce ale chyba nie na tyle niskokalorycznie, żeby schudnąć. To absolutnie nie znaczy, że porzuciłam całkowicie dietę. Czekałam właściwie to tych urodzin i jeszcze do wizyty u lekarza i odstawienia kwetiapiny, po której miałam napady głodu w nocy. Udało się i zmieniłam ten lek na inny, który nie wpływa na apetyt.
Śpieszę też donieść, że otworzyli blisko mnie siłownię. Taką sieciówkową. FitFabric. Nie jest za duża ale za to mam do niej dosłownie trzy minuty. Zamierzam znowu chodzić regularnie na siłownię. Przynajmniej do lata, bo potem pewnie znowu przerzucę się do aquaparku, który mam po drodze do pracy.
Niedawno kupiliśmy sobie ekspres przelewowy i młynek. Kawa jest boska i taka świeżo zmielona o cudownym zapachu.
Przepraszam, że rzadko u was pisałam, ale tak jak wspominałam, czytam was regularnie ale z telefonu nie mam jak wysłać komentarz. Piszcie co u was, lubię czytać, bo to bardzo motywujące.
Wszystkiego dobrego!



Ps. chciałabym zrobić listę blogów, które obserwuję ale jeszcze nie wiem jak to zrobić.

wtorek, 14 stycznia 2020

#14

Hej!
Nie pisałam od kilku dni, bo nie było o czym. U mnie zastój. Waga pokazuje 63,6. Jedyne co mi pozostaje to nie załamywać się i próbować iść do przodu. Ostatnio nie za wiele rzeczy mi wychodzi. Przez leki czuję się jak warzywo, tylko bym leżała i patrzyła w sufit. Ale nie dziś! Już jestem spakowana i idę na basen. Liczę na to, że nie będzie to jednorazowy wypad a początek regularnego chodzenia. Dwa lata temu schudłam chodząc na basen. Nawet jedzenia szczególnie nie pilnowałam. Poza tym, że nie jadłam słodyczy. Ale to było lato i można było zastąpić słodycze świeżymi owocami, malinami, borówkami...Na śniadanie zjadłam jedno pieczywo chrupkie z łyżeczka masła orzechowego, na obiad mam połowę torebki ryżu z warzywami, zaś na kolację druga połówka ryżu na mleku z połówką brzoskwini z puszki. Zapowiada się smacznie!

Zaglądam na wasze blogi codziennie, kiedy jadę i wracam z pracy. Niestety nie jestem wtedy zalogowana na telefonie i nie mogę pisać komentarzy. Obiecuję, że go nadrobię wkrótce.

Trzymajcie się swoich postanowień!

czwartek, 9 stycznia 2020

#9

Jak co dzień, weszłam na wagę, ta pokazała 62,6. Czyli mam wahania w obrębie jednego kilograma. Może być to spowodowane zatrzymanie wody lub zapchanymi jelitami.
Nie chudnę ale tez nie tyję, waga mniej więcej sie utrzymuje. Nie mam pomysłu co robić dalej. Czy głodzić się, czy włączyć ruch i w miarę zbilansowane posiłki. Niestety mój K. kupuje słodycze a jak one sa w domu to jem zupełnie bezmyślnie, bo nie tak, że mam na nie ochotę ale dlatego, że są pod ręką a ja nie umiem nad tym zapanować. W czwartek mam lekarza, poproszę o całkowite odstawienie kwetiapiny.
 Mam teraz sporo na głowie, bo niedługo zaczyna się sesja. Teraz natomiast zaliczenia. W ten weekend mam zjazd. Trochę już się przygotowałam.
A w nocy miałam takie intensywne sny, że jak się obudziłam rano to byłam cała mokra, normalnie pot mi spływał po plecach.

Trzymajcie się tam!

poniedziałek, 6 stycznia 2020

#6

Poranna waga 63,3. Te 0,5 kg, które zrzuciłam teraz przybrałam z powrotem i waga stoi w miejscu. Nie wiem już co robić. Mam wrażenie, że po tym jak schudłam te 6 kg i wyglądam nieco lepiej to moja motywacja znacznie osłabła. Chyba samą dietą nie schudnę, bo nawet na niskich bilansach jest ciężko. Nie mam siły, żeby się zmusić do chodzenia na basen czy na aeroby.
Gdzie znaleźć motywację? Pytanie bez odpowiedzi.

sobota, 4 stycznia 2020

#4

Zjadłam dzisiaj pół woreczka ryżu z warzywami. W ogóle w Biedronce jest super mieszanka warzywna. Nazywa się Warzywa Letnie. I są świetnie skomponowane z takimi małymi kukurydzkami, poza marchewką jest dużo innych warzyw -  fasolka szparagowa i brokuł. Polecam spróbować. A z Rossmana moge polecieć, jeśli jeszcze nie znacie takie pastylki, które mają 3 kcal na sztukę. Są z firmy Altapharma. Ja uwielbiam o smaku mango i malinowe.
Kupiłam też w Rossmanie taką jakby maseczkę chłodzącą pod oczy. Tzn. ona jest wypełniona takimi żelowymi kulkami i wkłada się ją do lodówki i potem na oczy. Zawsze w piątki wychodzę spłakana z terapii i potem cąły dzień mam czerwone oczy. Może trochę pomoże obkurczyć naczynia.

czwartek, 2 stycznia 2020

#2

W Sylwestra i Nowy Rok jadłam słodycze. Nawet nie tak, że miałam na nie ochotę ale dlatego, że były. Najgorsza z możliwych opcji. I piłam pepsi. Waga rano pokazała 62,9 +300 g. Od jutra zaczynam od nowa. Postanowiłam jednak, że nie będę urządzała sobie głodówek, żeby nie rozwalić metabolizmu. U jednej z was przeczytałam, że chudniecie nawet 1,7 na tydzień. Wow. Tyle to ja chudnę może w przeciągu miesiąca i to na niskich bilansach. Trzeba wrócić do jedzenia ryżu z warzywami i w ogóle jedzenia tylko mniej i unikać niewartościowych produktów.
Nowy rok, nowy miesiąc, nowe wyzwania. Pocieszam się, że mam bardzo realistycznie postawiony cel, więc wszystko w moich rękach!
Niestety muszę się przyznać, że ostatnio lecę sobie w kulki, jeżeli chodzi o branie leków. Raz wezmę, raz nie wezmę, w różnych dawkach i porach. Muszę się usystematyzować i z lekami i z jedzeniem. Powinnam też ogarnąć pokój, żeby żyć w ludzkich warunkach.