niedziela, 29 marca 2020

#kwarantanna

Chyba popsuł mi się czytnik książek. Oczywiście nie mogło byc lepszego momentu tylko okres kwarantanny. A miałam takie plany czytelnicze. Wiele rzeczy ostatnio się sypie a problemy wracają jak bumerang. Dotyczy to także terapii. Co z terapeutką znajdziemy rozwiązanie, żeby się spotykac to zaraz te nowe mozliwości są blokowane jedne po drugich. I do tego stopnia, że ostatecznie musiałyśmy się przenieśc na skype. Bo nawet prywatnie nie może się spotykac z pacjentami. Oczywiście to wymysł MZ. Na razie taka sytuacja będzie się utrzymywała przez dwa tygodnie. Co będzie dalej tego nikt nie wie.
Nie wiem, co ze sobą począc. Nie lubię chodzic do pracy ale dobrze, że ta praca jest, bo w domu bym zaczęła świrowac. I to tyle. Upiekłam gofry, ale nie miałam z czym zjeśc, więc poszły tak na sucho.

sobota, 21 marca 2020

sobota dzień kota

Ale się nasprzątałam dzisiaj a to jeszcze nie koniec. Znowu trochę odżyłam. Mam sporo energii. Powiem wam, że wyklarowała się sytuacja z terapią. Terapeutka obeszła system i nadal możemy spotykać się face to face. To jest w niej wspaniałe, że walczy o nas. Jestem już 5 lat w terapii. Sporo.

Mało mam aktywności. Poza pracą praktycznie nic a takie miałam plany przed epidemią. Teraz została mi praca i spacery do sklepu i z powrotem. Nic szczególnego mnie nie zajmuje dlatego w wolnym czasie zazwyczaj przeglądam internet i czytam wasze wpisy. Odeszłam od systemu liczenia kalorii. Chciałam się odchudzić basenem ale zostałam uziemiona. Zrobi się trochę cieplej to zacznę jeździć do pracy rowerem a mam daleko, więc to też będzie ładny trening. Czekam tylko na unormowanie się temperatury. W zakresie diety próbuję tylko jeść odpowiednio zbilansowane posiłki. Unikać przejadania się i jedzenia słodyczy. Raz wychodzi lepiej, innym razem gorzej ale nie miałam napadów jedzeniowych do tej pory. Chodzimy teraz raz w tygodniu na większe zakupy.
Chciałabym kupić urządzenie do wypiekania chleba ale mój K. jest sceptycznie nastawiony. Właściwie mamy te same wątpliwości czy faktycznie będzie używany czy tylko raz, dwa a potem leżeć w szafce.

To na tyle. Trzymajcie się ciepło.

niedziela, 15 marca 2020

#15

Zamknęli Poradnię, w której się terapeutyzuję. Oczywiście nikogo to nie obchodzi, że my też jesteśmy pacjentami i odgradza nas się od opieki medycznej, która jest nam niezbędna. I wszystko przez świrowanie z tym wirusem. Będę chodziła prywatnie do mojej terapeutki ale ona pracuje też w szpitalu i może się zarazić albo mieć kontakt z zarażonym a wtedy zostanie poddana kwarantannie i nie będziemy mogły się widywać. Zostaje możliwość kontaktu przez skype ale to wtedy nie jest terapia tylko utrzymywanie kontaktu. Jestem rozbita i rozhuśtana emocjonalnie z tego powodu. Wymiotowałam i mam drgawki. Jutro muszę iść do pracy i po chuj to wszystko.

sobota, 14 marca 2020

#14

Jedna z was zwróciłam uwage na swoim blogu, że to niezbyt fajne przedkładać dietę nad koronawirusa. Ale no właśnie. Zależy od stopnia lęku. Bo ja jestem daleko poza paniką i generalnie uważam, że wirus jest nie bardziej groźny niż grypa sezonowa a cała ta szopka jest nienormalna. I to takie dmuchanie balona przez rząd. 
Co nie oznacza, że w ogóle nie dbam nieco bardziej o higienę. W mojej pracy nie dostaliśmy żadnych płynów do dezynfekcji, więc taki zrobiłam sobie sama na bazie spirytusu i zmywam sobie biurko i klawiaturę w pracy. Kupiłam też płyn antybakteryjny. Każdy powinien przedsięwziąć takie kroki. I tyle. Naprawdę tyle wystarczy. 
Amen

środa, 11 marca 2020

#11

Jak już zebrałam się, żeby chodzić, kupiłam nawet nowy kostium, to zamknęli mi basen z powodu koronawirusa. Eh. Biednemu zawsze wiatr w oczy.
Dodatkowo odwołali zajęcia na uczelni aż do 14 kwietnia. Nie wiem z czego się cieszą Ci wszyscy ludzie z mojego roku jak to trzeba będzie odrabiać i jest opcja, że w wakacje! Albo co gorsza sesja będzie we wrześniu. Cudownie, bo ja wyjeżdżam we wrześniu na urlop.

***
Olcia, fajnie, że dałaś znak życia. Napisz gdzie Cię można znaleźć, bo lubiłam Cię czytać.

poniedziałek, 9 marca 2020

#9

Wstałam wcześniej, powoli szykuję się do wyjścia na basen a potem praca. Wczoraj kupiłam sobie nowy strój, jednoczęściowy, czarny z ciekawą fakturą. Bardzo mi do twarzy w nim. Przy kasie okazało się, że jest - 20 % na tekstylia, więc załapałam się na fajną zniżkę.
Teraz piję kawę i czekam, aż ziemniaki się ugotują. Zrobię na obiad ziemniaki z jajkami sadzonymi i trochę papryki jako dodatek. Powinnam zjeść śniadanie przed wyjściem ale nie mam apetytu. Po drodze kupię jakiś owoc, żeby zjeść po wyjściu z basenu a może nawet zjem w drodze.

Wczoraj miałam słaby dzień. Nie pod kątem jedzenia, z tym było ok. Chodzi o nastrój a raczej jak ja to nazywam zasoby energetyczne. W ogóle nie było we mnie życia. Przeleżałam całą niedzielę. Nawet naczyń nie pozmywałam a jest tego cała góra. Mój K. zrobił pranie, więc na mnie spadła kuchnia. Trzeba przyznać, że ostatnio jemu lepiej wychodzi dbanie o mieszkanie.

Moja elektroniczna waga pokazuje mi dzisiaj 64,9 (!). Makabra. W każdym razie chcę chodzić od dzisiaj na basen przez cały miesiąc i zważyć się dopiero ostatniego dnia marca. Co do jedzenia, zamierzam jeść w miarę lekko, bez słodyczy, więcej warzyw i białka. Unikać napadów głodu i nie przejadać się. Zobaczymy czy taki styl życia pozwoli mi chudnąć. Ile chciałabym ważyć? Maksymalnie 55 kg, ale z otwartą furtką na dalsze chudnięcie. Pierwszym moim celem jest 60 kg. I o to teraz będę walczyła.

***

W międzyczasie jak pisałam, udało mi się dokończyć obiad i spakować się. Dopijam kawę i poczytam co u Was słychać. Wszystkiego dobrego na początek tygodnia!




sobota, 7 marca 2020

#7 marzec

Poszłam w czwartek na basen. Pływałam zaledwie 40 minut a rano wstałam taka połamana. Bolały mnie wszystkie mięśnie. Moja kondycja jest w tragicznym stanie ale będzie tylko lepiej. Po weekendzie też się wybieram. Próbuję wprowadzić tę aktywność do stałego planu dnia. Problemem jest nadal jedzenie. Nie wiem co mam jeść, czego nie jeść. Wolałabym mieć jasno określone ramy. To lubiłam w diecie Dukana. Przynajmniej wiedziałam co mam robić.

Przed południem jedziemy do ikei. Mam nadzieję wyhaczyć jakieś fajne łóżeczko dla kotów.


środa, 4 marca 2020

#4 marzec

Mam wrażenie, że wypadają mi włosy. Wyczesuję ich bardzo dużo. Na szczęście mam burzę rudych włosów na głowie. Co nie znaczy, że nie opłakuję każdego straconego pasemka. Włosy to najbardziej lubiane przeze mnie element w wyglądzie. Muszę się lepiej odżywiać ale jak to zrobić przy odchudzaniu. Martwię się też, że przybieram na wadzę mimo, że nie pochłaniam na pewno tyle ile wynosi moje zapotrzebowanie. Chyba zaliczam jojo po kilkunastu tygodniach głodówki. Spakowałam się na basen. Idę jutro po pracy. Muszę odnaleźć tę przyjemność jaką mi dawało pływanie. Zwłaszcza, że jest coraz cieplej. Na śniadanie zjadłam dwa banany, na obiad kilka kotletów sojowych a teraz gotuję zupę krem z pomidorów i pieczonej papryki. Mam zamiar trzymać się postanowienia o lekkim jedzeniu i podjęcie w końcu tego wysiłku jakim jest pływanie. Nawet jak nie schudnę to będę miała ładniejsze ciało. Woda ujędrnia i wygładza skórę. Nie mogę już zwalać winny na leki, bo nie biorę już nic, co mogłoby wpływać na wagę. A, i zamierzam korzystać z sauny. Takiej przybasenowej, na której nie trzeba rozbierać się do naga.
Mam fajną pracę zaliczeniową na zajęcia z Diagnozy psychologicznej. Mamy przeprowadzić wywiad psychologiczny z możliwie najbardziej obcą osobą i dokonać jego analizy. Najpierw przećwiczę na koleżance z którą pracuję na właściwy wywiad wybrałam kolegę z pracy, z którym mam ograniczony kontakt. Może jak mi dobrze pójdzie to spróbuję złapać kogoś całkiem z ulicy. Właściwie nawet się dziwię, że oboje tak łatwo i chętnie się zgodzili. Jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać. Ale najpierw muszę się przygotować i odbyć trochę zajęć teoretycznych.
Do tego czasu muszę jednak skupić się na diecie. Po to w końcu powstał ten blog. Nie ma pieprzenia, że leki, że sesja. Pora wziąć się w garść. To ostatni dzwonek.