piątek, 31 stycznia 2020

#31

Wczoraj zjadłam opakowanie delicji. Po dwóch już nie miałam ochoty ale i tak zjadłam, a raczej, napchałam się, bo były. I tu się zaczyna dzisiejsza akcja. Poszłam na zakupy, wyprzedaże itp. I tragedia odbyła się w przymierzalni, nawet nie wtedy kiedy coś próbowałam na siebie włożyć, ale to co zobaczyłam w lustrze,a mianowicie wieloryba z celulitem. W domu tak płakałam, że głowa mnie rozbolała. Mimo to coś tam kupiłam, dwie bluzki do pracy i bieliznę, chociaż w domu okazało się, że mogłaby byc, większa, bo jest na styk. Nie lubię zbytnio użalać się nad sobą w sensie, że jestem gruba itp., kiedy jednocześnie nic z tym aktualnie nie robię. Ale prawda jest taka, że jestem brzydka i gruba. A jeszcze jakiś czas temu nosiłam s/xs.
W ogóle cały dzień beznadziejny. Rano byłam na terapii i dowiedziałam się, że NFZ zarządził limit sesji w terapii i wpadłam w taką histerię, że głowa mała. Jak zwykle zrobiłam z siebie kompletną, niezrównoważoną wariatkę, mimo że terapeutka podsunęła rozwiązania w tej sytuacji. Na pewno będę w tej poradni rok, a potem skorzystamy z alternatywnych opcji. Terapeutka twierdzi, że wpadam w paranoję, kiedy mam takie ataki histerii. Jak ja mam pracować po studiach w zawodzie jak nawet siebie nie ogarniam.


czwartek, 30 stycznia 2020

#30

Dawno mnie nie było!
Głównie dlatego, że mam tak starego laptopa, że trudno go włączyc i porusza się po stronach jak żółw, kiedy się zawiesza. Przechodząc do rzeczy: waga wciąż 63 kg. Utrzymuje się i to jest akurat dobra wiadomośc, że po długiej głodówce nie mam efektu jojo, jedząc normalnie. Na razie nie odchudzam się. Mam teraz sesję i bardzo się stresuję. Na szczęście udało mi się zaliczyc wszystkie przedmioty w pierwszym terminie, teraz tylko egzaminy. Zamówiłam sobie jedną książkę, mam nadzieję, że dojdzie na jutro, bo musze doczytac na niedzielny egzamin. W pracy wzięłam wolne na jutro i przyszły piątek, żeby się jeszcze pouczyc. Mówiąc szczerze, miałam ten semestr bardzo słaby, dlatego cieszę się z każdego zaliczonego etapu. Muszę zdac ten semestr, szkoda mi odpuszczac studia ze względu na chorobę. Chociaż po zmianie leku zaczęłam czuc się lepiej, nie mam problemu, żeby wstac rano a wcześniej potrafiłam spac do 11, a w weekendy cały dzień :o
Mama ma urodziny, nie jesteśmy ze sobą w dobrych kontaktach a raczej po wieloletnim kryzysie ale pewnie do niej zadzwonię. I tak jest lepiej niż było.
Czytam wasze blogi codziennie. Szkoda, że niektóre z was piszą raczej rzadziej niż częściej.
Tworzę listę blogów, które czytam. Jak kogoś pominęłam to proszę o zastawienie jakiegoś śladu a na pewno będę was systematycznie dodawac:)
Do diety planuję wrócic po zaliczeniu egzaminów. W marcu, o ile nie będzie śniegu i mrozu (na co się nie zapowiada) będę jeździła do pracy rowerem tj. godzina w jedną stronę, a rano po drodze wstąpię na basen. Niedawno jak próbowałam pływac to dawałam radę tylko 30 minut. Kiedyś przy lepszej formie nawet godzinę.
Postaram się pisac częściej i u siebie i u was. Trzymajcie się!


sobota, 18 stycznia 2020

#18

Mam dzisiaj urodziny. Dostałam z tej okazji dużą, pluszową ośmiornicę! Słodka jest ale też przedziwna. Pozwoliłam sobie zjeść też inaczej niż zwykle. Poszliśmy do mojej ulubionej pizzerii i zamówiłam pyszną bananową z carry. Nie pamiętam kiedy ją ostatni raz jadłam. Piłam też colę. Nie mam zbytnio wyrzutów z dwóch powodów: są moje urodziny i niestety ale w pewnym sensie odpuściłam sobie dietę. Tzn. nadal jem ryż i warzywa, owoce ale chyba nie na tyle niskokalorycznie, żeby schudnąć. To absolutnie nie znaczy, że porzuciłam całkowicie dietę. Czekałam właściwie to tych urodzin i jeszcze do wizyty u lekarza i odstawienia kwetiapiny, po której miałam napady głodu w nocy. Udało się i zmieniłam ten lek na inny, który nie wpływa na apetyt.
Śpieszę też donieść, że otworzyli blisko mnie siłownię. Taką sieciówkową. FitFabric. Nie jest za duża ale za to mam do niej dosłownie trzy minuty. Zamierzam znowu chodzić regularnie na siłownię. Przynajmniej do lata, bo potem pewnie znowu przerzucę się do aquaparku, który mam po drodze do pracy.
Niedawno kupiliśmy sobie ekspres przelewowy i młynek. Kawa jest boska i taka świeżo zmielona o cudownym zapachu.
Przepraszam, że rzadko u was pisałam, ale tak jak wspominałam, czytam was regularnie ale z telefonu nie mam jak wysłać komentarz. Piszcie co u was, lubię czytać, bo to bardzo motywujące.
Wszystkiego dobrego!



Ps. chciałabym zrobić listę blogów, które obserwuję ale jeszcze nie wiem jak to zrobić.

wtorek, 14 stycznia 2020

#14

Hej!
Nie pisałam od kilku dni, bo nie było o czym. U mnie zastój. Waga pokazuje 63,6. Jedyne co mi pozostaje to nie załamywać się i próbować iść do przodu. Ostatnio nie za wiele rzeczy mi wychodzi. Przez leki czuję się jak warzywo, tylko bym leżała i patrzyła w sufit. Ale nie dziś! Już jestem spakowana i idę na basen. Liczę na to, że nie będzie to jednorazowy wypad a początek regularnego chodzenia. Dwa lata temu schudłam chodząc na basen. Nawet jedzenia szczególnie nie pilnowałam. Poza tym, że nie jadłam słodyczy. Ale to było lato i można było zastąpić słodycze świeżymi owocami, malinami, borówkami...Na śniadanie zjadłam jedno pieczywo chrupkie z łyżeczka masła orzechowego, na obiad mam połowę torebki ryżu z warzywami, zaś na kolację druga połówka ryżu na mleku z połówką brzoskwini z puszki. Zapowiada się smacznie!

Zaglądam na wasze blogi codziennie, kiedy jadę i wracam z pracy. Niestety nie jestem wtedy zalogowana na telefonie i nie mogę pisać komentarzy. Obiecuję, że go nadrobię wkrótce.

Trzymajcie się swoich postanowień!

czwartek, 9 stycznia 2020

#9

Jak co dzień, weszłam na wagę, ta pokazała 62,6. Czyli mam wahania w obrębie jednego kilograma. Może być to spowodowane zatrzymanie wody lub zapchanymi jelitami.
Nie chudnę ale tez nie tyję, waga mniej więcej sie utrzymuje. Nie mam pomysłu co robić dalej. Czy głodzić się, czy włączyć ruch i w miarę zbilansowane posiłki. Niestety mój K. kupuje słodycze a jak one sa w domu to jem zupełnie bezmyślnie, bo nie tak, że mam na nie ochotę ale dlatego, że są pod ręką a ja nie umiem nad tym zapanować. W czwartek mam lekarza, poproszę o całkowite odstawienie kwetiapiny.
 Mam teraz sporo na głowie, bo niedługo zaczyna się sesja. Teraz natomiast zaliczenia. W ten weekend mam zjazd. Trochę już się przygotowałam.
A w nocy miałam takie intensywne sny, że jak się obudziłam rano to byłam cała mokra, normalnie pot mi spływał po plecach.

Trzymajcie się tam!

poniedziałek, 6 stycznia 2020

#6

Poranna waga 63,3. Te 0,5 kg, które zrzuciłam teraz przybrałam z powrotem i waga stoi w miejscu. Nie wiem już co robić. Mam wrażenie, że po tym jak schudłam te 6 kg i wyglądam nieco lepiej to moja motywacja znacznie osłabła. Chyba samą dietą nie schudnę, bo nawet na niskich bilansach jest ciężko. Nie mam siły, żeby się zmusić do chodzenia na basen czy na aeroby.
Gdzie znaleźć motywację? Pytanie bez odpowiedzi.

sobota, 4 stycznia 2020

#4

Zjadłam dzisiaj pół woreczka ryżu z warzywami. W ogóle w Biedronce jest super mieszanka warzywna. Nazywa się Warzywa Letnie. I są świetnie skomponowane z takimi małymi kukurydzkami, poza marchewką jest dużo innych warzyw -  fasolka szparagowa i brokuł. Polecam spróbować. A z Rossmana moge polecieć, jeśli jeszcze nie znacie takie pastylki, które mają 3 kcal na sztukę. Są z firmy Altapharma. Ja uwielbiam o smaku mango i malinowe.
Kupiłam też w Rossmanie taką jakby maseczkę chłodzącą pod oczy. Tzn. ona jest wypełniona takimi żelowymi kulkami i wkłada się ją do lodówki i potem na oczy. Zawsze w piątki wychodzę spłakana z terapii i potem cąły dzień mam czerwone oczy. Może trochę pomoże obkurczyć naczynia.

czwartek, 2 stycznia 2020

#2

W Sylwestra i Nowy Rok jadłam słodycze. Nawet nie tak, że miałam na nie ochotę ale dlatego, że były. Najgorsza z możliwych opcji. I piłam pepsi. Waga rano pokazała 62,9 +300 g. Od jutra zaczynam od nowa. Postanowiłam jednak, że nie będę urządzała sobie głodówek, żeby nie rozwalić metabolizmu. U jednej z was przeczytałam, że chudniecie nawet 1,7 na tydzień. Wow. Tyle to ja chudnę może w przeciągu miesiąca i to na niskich bilansach. Trzeba wrócić do jedzenia ryżu z warzywami i w ogóle jedzenia tylko mniej i unikać niewartościowych produktów.
Nowy rok, nowy miesiąc, nowe wyzwania. Pocieszam się, że mam bardzo realistycznie postawiony cel, więc wszystko w moich rękach!
Niestety muszę się przyznać, że ostatnio lecę sobie w kulki, jeżeli chodzi o branie leków. Raz wezmę, raz nie wezmę, w różnych dawkach i porach. Muszę się usystematyzować i z lekami i z jedzeniem. Powinnam też ogarnąć pokój, żeby żyć w ludzkich warunkach.