W weekend czułam się okropnie słabo. Niemal całą sobotę i niedzielę przespałam. Zawsze gdy dopada mnie takie zmęczenie zwiększam kalorię, to taki chwyt z desperacji, bo nie wiem co mi wtedy dokucza - odchudzanie czy depresja. W piątek idę do lekarza i mam postanowienie porozmawiania o modyfikacji leczenia. W weekend jadłam coś koło 1 000 kcal, w tym głównie węglowodany. W poniedziałek obudziłam się jak nowo narodzona. Zjadłam prze cały dzień 750 kcal. Dzisiaj weszłam rano na wagę a tam 60 kg! Waga troszkę się waha, bo jestem przed okresem, ale takiego wyniku się nie spodziewałam. Nie wierzę, że schudłam już 5 kg. Nigdy diety redukcyjne na mnie "nie działały". Widocznie muszę być na tych 500 kaloriach, żeby widzieć efekty.
Piąteczka z przodu już tuż tuż a więc ogarniam się i cisnę dalej.
Trzymajcie się ciepło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz